poprzedni nastepny  
linki autorzy opracowań książki kontakt lista tematyczna lista chronologiczna strona główna  


Monika Wróbel

PANNY

sztuka w trzech aktach


OSOBY:

Panna Pobożna
Panna Bogata
Panna Mądra
Panna Piękna
Panna Sojowa
Pastor
Tajemniczy Człowiek z Olejem
Reżyser Henry Jonson Junior
Pięć Panien Statystek

CZAS AKCJI:

pewnego dnia

MIEJSCE AKCJI:

gdziekolwiek


AKT 1

SCENA 1

(Koniec nabożeństwa. Pobrzmiewa cicho muzyka - "Amazing Grace". Głowy wszystkich pochylone, modlitwa. Stojący twarzą do dziesięciu panien pastor mówi głośno:)

PASTOR: Amen!

PANNY (chórem): Amen!

PASTOR: Jestem szczęśliwy, że mogę pracować w tak uduchowionym zborze, w otoczeniu szczerych, nawróconych chrześcijan. Cóż, pozostaje mi życzyć jedynie ... smacznego obiadu (uśmiech). Acha! Byłbym zapomniał. Ogłoszenie. Reżyser Henry Johnson Junior przygotowuje inscenizacje biblijnej przypowieści o dziesięciu pannach. Szuka aktorek, które posiadałyby duchowe zrozumienie tekstu Biblii. Osoby zainteresowane przedstawieniem proszone są o zgłoszenie się w budynku teatru dziś o 18-tej. To tyle. (Wychodzi z uśmiechem.)

SCENA 2

(Pięć Panien Statystek zbiera swoje rzeczy i wychodzi. Pięć głównych bohaterek pozostaje. W rozmowach wyczuwana sztuczność i wymuszenie.)

SOJOWA: No koleżanki? Szansa na sukces! Teatr, kariera ... (Panny zmieszane, udają oburzenie.)

POBOŻNA: Przenigdy! Biblia i komedianci! Że też Bóg zezwala na takie wybryki.

PIĘKNA (do SOJOWEJ, zaczepnie): Ale ty oczywiście spróbujesz, o ile się znam. Przyznaj się!

SOJOWA: Zapomnij kotku. Mam dzisiaj domową prelekcję o tofu. Oczywiście liczę na wasz udział. (do POBOŻNEJ) Przyjdziesz?

POBOŻNA: Aaa ... Jeszcze nie wiem. No, może razem z PIĘKNĄ bym ...

PIĘKNA (wpadając w słowo): Nie nie, nic z tego. Mam lekcję śpiewu. (Do SOJOWEJ, wskazując) Zaproś BOGATĄ, albo MĄDRĄ. O MĄDRA będzie najlepsza na prelekcji o tofu.

MĄDRA (flegmatycznie): Złośliwość. Cierpki owoc chrześcijaństwa, (mocno) siostro.

SOJOWA: OK. ... To ja już wszystko wiem.

BOGATA: Zaraz zaraz. Nie denerwuj się. Jedno pytanie. Czy wstęp coś kosztuje?

SOJOWA: No - nie.

BOGATA: A, to może przyjdę. Jeśli zdążę z klubu biznesmenów.

SOJOWA (ukrywając przykrość): Dobra, to cześć dziewczyny. Żal mi reżysera Henrego Johnsona Juniora. Ale - to nie dla nas, prawda?

PANNY (chórem): Nie, absolutnie nie.

(Wszystkie wychodzą.)

AKT II

SCENA 1

(Wchodzi POBOŻNA. Na scenie pozostały tylko dwa krzesła, na jednym z nich siada POBOŻNA i czyta monotonnym głosem rozłożoną na kolanach książkę.)

POBOŻNA: "Chrześcijanin powinien żyć w oczekiwaniu na Ducha Świętego. Jakże cudowne są jego owoce! Świadectwem naszej pobożności będzie gorąca miłość do bliźnich i aktywność zborowa (ziewa)" ... (nagle spostrzega CZŁOWIEKA Z OLEJEM, wita go ostro) A pan tu czego chce? Właśnie czytałam i musiałam przerwać. Teraz nie wiem, na czym skończyłam, psiakość.

CZŁOWIEK: Przepraszam ... Chodzi o olej. Mam dla pani olej.

POBOŻNA: Olej? A co to za głupie kawały? Nie zamawiałam żadnego oleju. Pan może z reklamy? Te światowe pomysły - Boże broń! Zepsucie, rozpusta, totalny upadek, przepowiedziane wszystko przez proroków. To co pan z reklamy? Tak (szyderczo) ... tak ... znam ja ten olej. A w środku rysunki pornograficzne, co?! I ja mam pozwolić działać na swoją podświadomość?! Nigdy! Niech pan się z tym zabiera i to już! Inaczej wyrzucę na śmietnik. I nie dam ani grosza.

CZŁOWIEK: Ale to jest za darmo.

POBOŻNA: O, proszę! Od razu wiedziałam, że to podejrzane. Nic za darmo!! Bo wtedy się nie szanuje! (z naciskiem) Nie ma nic za darmo. (spoufala się) Wie pan, u mnie w kościele młodzi ludzie by chcieli, żeby zbawienie było za darmo. Bilet do nieba gratis? Przejażdżka na gapę? Za kogo oni mają Pana Boga? Za sponsora? (twardo) Gdzie jak gdzie, ale w niebie porządek musi być. I amen! No, a teraz do widzenia panu. Muszę już wyjść.

CZŁOWIEK: Pani wychodzi?

POBOŻNA (biorąc siekierę do ręki i kieruje się ku wyjściu) Tak, idę na zebranie zborowe. Naprawdę nie mam czasu. Do widzenia! (wychodzi)

CZŁOWIEK: (bardziej do siebie niż do POBOŻNEJ) Do widzenia? ...

SCENA 2

(Wchodzi BOGATA. Siada na jednym z krzeseł, na drugim kładzie nogi. Patrzy z zadowoleniem na lśniące czubki butów. Wchodzi CZŁOWIEK)

CZŁOWIEK: Hm ... Hm ...

BOGATA: Pan do mnie?

CZŁOWIEK: Tak.

BOGATA: (nagle nerwowo) Zaraz, a jak pan tu wszedł? Przecież dom zamknięty, psy spuszczone, domofon działa, i fotokomórka. Gosposia pana wpuściła, co? (pauza) Cholerne czasy. Nikomu nie można zaufać, a Pan Bóg strzeże nie zawsze tych, których trzeba. Dziesięcinę płacę uczciwie, ale fotokomórka musi być. Widzi pan (zniża głos), ja jestem kobietą interesu. To nieprawda, że chrześcijanin nie może być bogaty. A niech niewierzący zobaczą, że z Panem Bogiem można sobie dobrze radzić w życiu! (pauza) Wszystko, co pan tu widzi, te dwie rączki wypracowały. A zaczynałam od sprzedawania pizzy! (wrzeszczy) Tak!! Do dziś pizzy przełknąć nie mogę. (chwila ciszy, BOGATA wyjmuje z kieszeni pęk kluczyków i tajemniczo się uśmiecha) A to? Wie pan, co to jest? Rocznik 95 czyli prawie nówka, 320 na godzinę, komputer, przestrzeń, klimatyzacja, CeDe ... Zgadnij pan markę.

CZŁOWIEK (milczy)

BOGATA (pomaga, natężając głos): Me .. mer ... merce ... (w końcu zła) Dobra. Mów pan czego chcesz, zanim zawołam ochronę. Jestem chrześcijanką, to pana wysłucham.

CZŁOWIEK: Chodzi o olej.

BOGATA: Ile?

CZŁOWIEK: Co: ile?

BOGATA (zniecierpliwiona): No ile tego oleju! Sto ton? Czternaście wagonów? Pół Ukrainy? Konkrety. (przerywa, żeby wyjąć z kieszeni kalkulator) I cena w hurcie.

CZŁOWIEK (po chwili milczenia): Jeden.

BOGATA: Jeden olej?! (chowa kalkulator) Dobra, koniec tego. Olej możesz pan zostawić ... gosposi. Do widzenia. (wychodzi).

CZŁOWIEK: Do widzenia (wycofując się w drugim kierunku).

SCENA 3

(Energicznie wbiega SOJOWA, w fartuszku. Niesie garnek z drewnianą łyżką i szklanką wody mineralnej. Siada na krześle, ćwiczy głębokie oddechy i miesza w garnku. Próbuje potrawy i karci samą siebie pod nosem.)

SOJOWA: Aj, nie podjadać!

CZŁOWIEK: Dzień dobry!

SOJOWA: A! Dzień dobry. (z wprawą) Proszę, woda dla pana. A pan, przepraszam pije wodę godzinę przed, godzinę po czy w trakcie posiłku? (nie czekając na odpowiedź) Oj, to niedobrze, że w trakcie. Żołądek źle trawi, już siostra White pisała o tym w czwartym tomie świadectw na stronie 243.
O, muszę mieszać, żeby nie przywarło. (do widowni) A mieszam drewniana łyżką - ostrożnie z aluminium. Pan rozumie: soja! (gest kręcenia korbką) 99,9% białka! Cud natury! Nowe życie!

CZŁOWIEK (wpadając w słowo) Ja (ciszej) przyniosłem olej.

SOJOWA: Sojowy? Pokaż pan. (ogląda dokładnie butelkę) No, tu jest napisane tylko, że olej. He, nie wiadomo, co się za tym kryje. O ho ho, ja się nie dam zwieść. Może E 263 albo E 416, a już nie daj Boże E 377! Powolna śmierć w męczarniach! Pan jest mięsożerny? (nie oczekując odpowiedzi) To panu taki olej już nie zaszkodzi. Pana brzuch to grób, jady kiełbasiane, nowotwory. (nagle łagodnieje) Ale jeszcze nie jest za późno. (z błogim uśmiechem) Zapraszam pana na dzisiejszą prelekcję połączoną z degustacją. Wstęp wolny. Soja (gest kręcenia korbką), tofu, kiełki ...

CZŁOWIEK: A co z olejem?

SOJOWA: (ostro) Wykluczony! (łagodnie) Niech pan przyjdzie na wykład. Będzie pastor, pszenica i woda destylowana. Do widzenia! (wychodzi)

CZŁOWIEK (smutnawo): Do widzenia ... (wycofuje się w przeciwnym kierunku)

SCENA 4

(Wchodzi PIĘKNA, z lusterkiem i zwojem nut. Przegląda się w lusterku, poprawia włosy i makijaż, a jednocześnie ćwiczy swój głos - ostro jazzując - na tekście "Piosenka o Paradoksach". Wchodzi CZŁOWIEK Z OLEJEM)

PIĘKNA (kokieteryjnie): Witam gościa. Pan oczywiście słyszał mnie wczoraj na koncercie i zapewne chodzi o wywiad. Zgadzam się. Jakie są pańskie pytania? (nie przerywając) Tak, talent. Talent to sedno, to skarb. Bóg napomina ludzi, aby o talent dbali i ja to czynię od lat. (z grymasem) Wysiłek, bóle gardła, żylaki, przepuklina, ale (żwawiej) śpiew to mój dar, głos to moje powołanie! Ważne są efekty, a to kosztuje dużo pracy. Efekty są świadectwem chrześcijaństwa. Tak, niech pan napisze, że są świadectwem. Na pewno ciekawi pana, co przed chwilą ćwiczyłam. (z grymasem) Napisał to jakiś amator, ale (ekstatycznie) tekst współgra ze światem mojej duszy. (zerka w lustro) O! (spłoszona) Mam maseczkę na twarzy! Zapomniałam! (speszona) Och!

CZŁOWIEK: (lekko zniecierpliwiony) Proszę pani, ja przyniosłem dla pani olej.

PIĘKNA: Do twarzy?

CZŁOWIEK: (niepewnie) No, nie wiem ... Po prostu: olej.

PIĘKNA: (zbulwersowana) Co to ma być?! Kpina jakaś? Albo pułapka? Kto pana przysłał? Ktoś chce mnie zabić, oszpecić! Ratunku!!

CZŁOWIEK: Niech pani nie krzyczy, proszę. Chodzi tylko o olej.

PIĘKNA: Nie krzyczeć?! Czy pan nie wie, jak fatalnie olej wpływa na cerę? (szybkie spojrzenie w lusterko, lekkie uspokojenie) Nie! Stanowczo nie! Domyśliłam się, co do pana! Pan nie był miłym gościem. (oficjalnie) Odprowadzić pana do drzwi?

CZŁOWIEK: Nie, (nieśmiało) nie trzeba. (wychodzi)

PIĘKNA: (wystraszona, przyciska do piersi lustro i nuty i wybiega ze sceny)

SCENA 5

(Chwiejnym krokiem wchodzi MĄDRA, z naręczem książek z zakładkami. MĄDRA siada. Muzyka: Chopin. MĄDRA przezywa)

MĄDRA: (filozoficznie) Szopen ... Szopen - hauer .. Albo nie! (żywo) Roman Ingarden. Aksjologia muzyki. Istotą muzyki jest ... zdumiewać. Muzyka wolna jest od dydaktyzmu, niesie ze sobą takie wartości jakie jej przypiszemy. Nic więcej, czysty estetyzm. Czysta forma! Witkacy. Boże, jak on to ujął!

CZŁOWIEK: (który od dłuższego czasu stoi i słucha) Przepraszam, ja tu już dość długo stoję ...

MĄDRA: Otóż to! Otóż to! Stanie! (przyśpiesza) Wszyscy stoimy, proszę pana. Sklocowani, zmrówkowani. Miron Białoszewski. Z nostalgią można wspominać czasy, kiedy świat zdążał ku Czemuś. A dziś? Stoimy! No future! Weltschmerc! Nirwana! Bóg? Niby proste: Bóg, Raj, grzech, zbawienie. Ale jakie zbawienie? Z uczynków czy z łaski? A jeśli z łaski to w nas czy poza nami? A jeśli poza nami, to raz tylko czy nieustannie? Hm?

CZŁOWIEK: (wyraźnie zmęczony) Ja ... nie mam już zbyt wiele czasu.

MĄDRA: Czas ... A czymże jest czas? Czas kluczem przestrzeni! Festina lente! Ludzie żyją w wiecznym pośpiechu, dlatego odchodzi już to, co dopiero powinno nadejść. Marcel Proust.

CZŁOWIEK: Chodzi o olej.

MĄDRA: Oleum, oleum ... (nerwowo) Człowiek wznosi się, by pojąć Boga, ósmy wymiar, Absolut, a tu ... rzeczywistość skrzeczy. Wyspiański. Jakże dobija mnie proza tego świata. Dawniej przynajmniej żelazka miały dusze. Archetypy i symbole wirowały nad głowami. Karol Gustaw Jung. Pan już wychodzi?

CZŁOWIEK: (uczyniwszy kilka kroków do tyłu) Tak. Chodziło tylko o olej.

MĄDRA: Tylko o olej ... Ech, kiedyż ja was, zjadaczy chleba, w aniołów przerobię! (schodzi ze sceny)

AKT III

SCENA 1

(Hall teatralny, pusto. Wchodzą Panny Statystki i stoją cicho na stronie. Jedna jest w ciąży, inna z dzieckiem. Na scenę kolejno wchodzą pozostałe bohaterki, zdumione swoim widokiem.)

SOJOWA: (Wbiega pierwsza. Na widok wchodzącej POBOŻNEJ omal krzyczy.) O! Ty tutaj?

PIĘKNA z MĄDRĄ: (wchodząc) No nie ...!

MĄDRA (do SOJOWEJ): Coś nie tak z tofu? Spleśniało?

SOJOWA (na widok wchodzącej BOGATEJ): Oho! To mamy komplecik ... Cóż za jednomyślna próżność, koleżanki.

PIĘKNA: Dobrze, zamiast się kłócić przyjrzyjmy się konkurencji. (Patrzą na pięć Panien Statystek i skrycie parskają śmiechem.)

POBOŻNA: Niezłe (nacisk) PANIENKI do przypowieści.

PIĘKNA: Cicho idzie reżyser.

SCENA 2

(Wchodzi Reżyser Henry Johnson Junior, uśmiecha się do wszystkich.)

REŻYSER: Witam miłe panie, dziękuję za przybycie. Szanuję wasz cenny czas, dlatego niezwłocznie przechodzę do rzeczy. Które z pań przyniosły coś ze sobą? (pięć Statystek wyjmuje z toreb, siatek, plecaków po butelce oleju) Doskonale! Jestem pewien, że jako MĄDRE panny znają panie swoje role. Gratuluję!

POBOŻNA: (zaniepokojona) Chwileczkę, coś jest nie tak!

BOGATA: No właśnie. Panu chyba nie chodziło o taki towar (wskazuje na Statystki). Niech pan się przyjrzy uważnie: pierwsza z dzieckiem, druga w ciąży, trzecia garbata, czwarta bez matury. (ostro) Coś pan ślepy?

SOJOWA: A gdzie ich duchowa aktywność? Żadnej z nich nie widziałam na wykładach zdrowotnościowych.

PIĘKNA: Ani na próbie chóru.

MĄDRA: Że wspomnę klub dyskusyjny teologów KDTKSPU i W.

REŻYSER: Ależ ... proszę się nie unosić!

PIĘKNA: Jak się nie unosić? Te przy ... (hamuje się) przypadkowe osoby zabrały nam role!

REŻYSER: Niezupełnie. Mam dla pań pozostałych pięć ról. W przypowieści występuje dziesięć panien.

POBOŻNA: (gorliwie) Tak, zgadza się! Pięć mądrych i pięć ... (przerażona) głupich?! I my jesteśmy te głupie??! No nie, wierzyć mi się nie chce! Skandal!

BOGATA: Czekaj, Pobożna. Pokażemy klasę. (do REŻYSERA) Dobra, powiedz pan, kiedy jest to przedstawienie.

REŻYSER: Właśnie się kończy (spokojnie)

SOJOWA: Zaraz, to niemożliwe (śmieje się nerwowo). Mówimy chyba o innym przedstawieniu.

REŻYSER: Innego przedstawienia (z naciskiem) NIE BĘDZIE. Mój teatr jest teatrem codzienności, w którym to, co najprostsze, okazuje się zbyt trudne. I na odwrót. Zaś sceną jest ludzka dusza. (pauza) Żegnam panie.

MĄDRA: Moment. Trochę logiki. O co w tym wszystkim chodzi?

REŻYSER: Chodzi o ... olej. Panie wybacza jestem umówiony. Do widzenia.

PANNY: (niepewnie) Do widzenia ... (chwila milczenia)

POBOŻNA: (jęczy cicho) Olej, olej ... Toż to szczyt paradoksu!

(Panny kręcą się po scenie, nie mogąc sobie znaleźć miejsca. Ciche stukanie w klawisze fortepianu. Piękna siada skulona i cicho, płaczliwie zaczyna śpiewać Piosenkę o Paradoksach.)

BOGATA: (miękko, nic z dawnej hardości) Zaśpiewajmy jeszcze raz głośniej. To ciekawe.

PIĘKNA (wstaje, fortepian głośniej, wszystkie dziesięć panien tworzy chór w refrenie)

I.   Biegniemy od świtu do zmroku,
dotyka nas dobro i zło.<
Pragniemy dotrzymać Ci kroku
w miłości codziennej bitwie.
Jest cos poza wodą i chlebem,
kilka nut nauczył nas wiatr.
Zawieszeni między ziemią a niebem,
o paradoksach śpiewamy tak.

Ref. (wszyscy)

W niewidzialne zapatrzeni,
wybieleni krwi czerwienią,
Twą wolnością zniewoleni,
chcemy wyznać Ci bez słów
(PIĘKNA)
naszą małość wywyższoną
aż do Twoich stóp.

II.   Ubodzy, lecz wszystko mający,
nieznani, a jednak znani.
Zasmuceni, lecz zawsze weseli,
umierający, a jednak żyjemy.

Ref.

III.   Bezdomni, ale już w Domu,
niegodni, a jednak warci.
Powaleni, lecz nie pokonani,
inni już, choć wciąż tacy sami.

Ref. x2

(Po piosence muzyka fortepianu cichnie, a panny po chwili milczenia schodzą ze sceny.).


K O N I E C

Wabern, maj 1996

od papieru do HTMLu Sylwester Szady


Chrzescijanski Serwis Promocyjny

[początek]