Historii tej nie opowiadałem wielu osobom, jednakże uznałem, że powinienem o niej mówić, aby - jeśli to możliwe, dopomóc tym, którzy są podobnie jak kiedyś ja zagubieni w tym świecie.
Wychowanie otrzymałem typowo polskie, czyli katolickie. Sposób, w jaki otrzymałem ziarno ewangelii raczej zraził mnie, aniżeli przybliżył do Boga.
Odkąd pamiętam zawsze szukałem ideałów. Szukałem wszędzie - najpierw w muzyce elektronicznej, potem w rockowej, aż w końcu doszedłem do poszukiwań w literaturze psychologicznej, zwłaszcza takiej, która dotyczyła tzw. "pozytywnego myślenia". Wszedłem w kursy kontroli umysłu Silvy, medytację, poszukiwanie przyszłości w metodzie kryształów. Niestety, owe praktyki doprowadziły mnie do okultyzmu, i to bardzo zaawansowanego.
Gdy w medytacji doszedłem do wyższych poziomów medytacji, objął mnie w posiadanie przewodnik duchowy o imieniu Dante, który potrafił wiele mi przekazać, obdarzając mnie niezwykłymi zdolnościami, potrafiłem na przykład opisywać pomieszczenia, w których nigdy nie byłem. Doświadczenia te popchnęły mnie w spirytyzm, począwszy od "białej", a zakończywszy na "czarnej" magii. Temu wszystkiemu zaczęły towarzyszyć środki odurzające, na początku jakiś tani alkohol, papieroski i co najgorsze - narkotyki. Od tego momentu zaczęła się moja katastrofa.
Kiedy psychologia, filozofie i medytacja nie pomogły mi odnaleźć wyższych ideałów, straciłem nadzieję i zacząłem topić swoje pragnienia i cele w używkach. W głębi serca wierzyłem jednak, że istnieje coś doskonale idealnego, choć nie nazywałem tego wtedy Bogiem, jednak nadal liczyłem, że Go odnajdę. Z tego też powodu zaangażowałem się we wspólnotach Odnowy w duchu Św., potem zaś w neokatechumenacie. Wiem, że już w tym czasie prowadził mnie Bóg, gdyż pomimo, że od dwóch lat ćpałem, to był taki okres, gdy codziennie o 6 rano byłem już w kościele na mszy. Pragnąłem uwolnienia od nałogu, próbowałem w kościele odrywać się od moich problemów, starając udzielać się muzycznie, grać na gitarze...
Próbowałem się jakoś ratować, ale nie za bardzo mi to szło.
Wszelkie próby zajęcia się czymkolwiek nie dawały rezultatów. Nałóg zapanował nade mną całkowicie, rano wychodziłem, aby nabyć w jakikolwiek sposób towar, a potem ćpałem całymi dniami nawet do późnych godzin nocnych. Po mieście bałem się chodzić ze względu na policję, chowałem się po lasach i kanałach, wcześniej już rzuciłem szkołę, a ponieważ nie pracowałem, wyłudzałem pieniądze na towar od rodziców i znajomych.
Doszło do tego, że nie miałem ochoty dalej żyć. Zamknąłem się w piwnicy z dwoma litrami rozpuszczalnika "nitro". Chciałem w ten sposób uwolnić się od wszystkiego, mojego dzieciństwa, tego, co mnie otacza, modliłem się do Boga, aby mnie albo uwolnił, albo zabrał do siebie.
Jednak nie powiodło mi się. Wyszedłem stamtąd po dwóch dniach, a w moim życiu nic się nie zmieniło.
Wiele z tamtego czasu nie pamiętam, okresowi około czterech lat towarzyszą duże luki pamięciowe.
Pewnego dnia trafiła do moich rąk kaseta magnetofonowa "Czy jesteś prawdziwym chrześcijaninem". Wysłuchałem jej - wtedy to po raz pierwszy usłyszałem o zbawieniu z łaski. Pragnąłem uwolnienia. Pamiętam, że padłem wtedy na kolana i modliłem się słowami z Listu do Rzymian 10, 9:
"Bo jeśli ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i uwierzysz w sercu swoim, że Bóg wzbudził go z martwych, zbawiony będziesz".
Mimo, iż dalej ćpałem, przez około poł roku probowałem coś robić, czasami czytałem Pismo, choć zazwyczaj chowałem je pod łóżko ze wstydu. Wtedy ktoś zostawił u mnie ulotkę zaproszenia "Nowe Życie". Temat zainteresował mnie, przecież zawsze tego poszukiwałem. Poszedłem na to spotkanie i od tej pory jako jedyny byłem na wszystkich wykładach mimo, iż na wszystkich byłem zaćpany. Chodziłem na nie brudny i cuchnacy, ale nie opuściłem żadnego, jakkolwiek wykłady trwały miesiąc czasu. Dalej byłem w nałogu, wykłady mnie z niego nie uwolniły, co prawda rzuciłem palenie, nadal jednak wiele piłem. Ktoregoś dnia rozmawiałem ze swoim bratem, zaproponował mi wtedy, abym napisał do pastora adwentystycznego list z pytaniami duchowymi. W ten sposób zaczeła się już na poważnie moja "przygoda" z Adwentyzmem. Choć chciałem uwolnienia, nałóg wyniszczał mnie powoli, ale skutecznie, nie małem sił, by mu się oprzeć.
Pewnego dnia w lesie, do którego chodziłem ćpać, spotkało mnie kilku skinów. Byłem w takim stanie, że nie miałem sił, aby uciekać. Bardzo mnie pobili, trzy miesiace nie wychodziłem z domu. W tamtej chwili doznałem szoku, że Bóg, aby mnie uratować dopuszcza się tak drastycznych środków. Przestałem ćpać - zacząłem się leczyć. Nie, nie klinicznie, ale domowymi środkami. Po trzech miesiacach ćpałem już sporadycznie, świadomie unikałem miejsc, które wiązały się z moją przeszłością. Zacząłem przyjmować lekcje biblijne. Kiedy przyszedł czas chrztu, pastor uczynił coś, co nigdy przedtem nie robił - nie dał mi propozycji, ale nakaz chrztu. Powiedział: "Jest chrzest, musisz jechać". Szatan jeszcze wtedy o mnie walczył, przed samym chrztem namówił mnie, bym złamał wszystkie przykazania - to było straszne. Ale wtedy dokładnie przegrał. Byłem już chrześcijaninem i postanowiłem odwrócić się od mej przeszłości. Pojechałem do Sanoka na chrzest i przeżyłem nowonarodzenie. Od chwili chrztu stałem się świadomie wierzący i wiem, że nie uzdrowił mnie kościół, Biblia, medytacja, psychologia tylko prawdziwy Chrystus. Byłem szczery w swoich modlitwach i kiedy Chrystus zapukał do moich drzwi, to otworzyłem je, bo nic nie miałem. Uwierzyłem, że Chrystus jest jedynym Bogiem.
Niedawno doszedłem do wniosku, że nie wystarczy narodzić się z wody, modliłem się do Boga o ogień i dziś jestem prawdziwie wolny, jestem niewolnikiem Chrystusa.
Istotne są dla mnie obecnie dwa pojecia - świadomie wierzący i zbawienie z łaski. Wielu ludzi w kościele wierzy w Boga, ale nie każdy świadomie dąży do Niego, z pełnym poświęceniem. Ja Go poznałem i chcę dla Niego żyć.
Nie mam wykształcenia, ale staram się robić to, co mogę i widzę, jak działa Bóg. Chcę dzielić się swoją wiarą. Kiedyś nie miałem nic, teraz niczego mi nie brakuje. Bóg zaspokaja moje potrzeby, On się o mnie troszczy. Chwała Mu za to!
Czarek.
kontak z autorem
serwisu
Sylwestrem Szady |
kontakt z autorem świadectwa za pośrednictwem |
Adres serwisu:
http://www.eliasz.pl